Całą drogę przespałam. Obudziło mnie szturchanie Leo.
-Dojechaliśmy? -spytałam ciągle zaspana
-Tak- uśmiechnął się brunet
Zabrałam swoje rzeczy i poszłam do pokoju. Były w nim 2 łóżka 2 osobowe. Dziwne. Miałam mieszkać tylko Vi. Wtedy do pokoju przyszli chłopaki.
-Mieszkamy razem?- spytaliśmy jednocześnie
Zaczęliśmy się śmiać. Do pokoju zajrzała pani Devries.
-Mam nadzieje, że się nie pozabijacie. I jeszcze jedno. Charlie śpi z Leo ,a Amber z Vivie. Bez rzadnych numerów.- zagroziła palcem poczym odeszła z uśmiechem.
-No dobra to idziemy do mojej mamy?- spytałam chłopaka
Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju potem z budynku.
-Prowadź- powiedział Leondre
Uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za rękę. Jakieś 20 minut później byliśmy pod wiwrzowcem ,w którym mieściło się biuro mamy. Wyszliśmy do środka. Był to bardzo nowocześnie urządzony budynek. Podeszłam do recepcji.
-Mama u siebie?- spytałam
-Tak paniwnko Amber. Miło znów panienkę widzieć.- uśmiechnął się starszy pan
-Wzajemnie Bernardzie
Chwyciłam Leo za rękę i pociągnęłam go do windy. Przycisnęłam guzik na ostatnie piętro. Chłopak uśmiechnął się łobizersko. Chwycił mnie w tali.
-Ostatnie piętro, tak?
-Tak
-No to mamy trochę czasu- przybliżył sie do mnie
Zaśmiałam się i oplotłam ręce wokół jego szyi. Mieliśmy się właśnie pocałować kiedy do windy weszła młoda kobieta. Wgłądała na speszoną. Odsunęłam się od chłopaka. Chwilę później byliśmy juź pod gabinetem mamy. Byłam przejęta. Leo zauważył to i złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam sie do niego i zapukałam. Nikt nie odpowiedział. Nacisneła jednak lekko klamkę i weszłam. Było pusto.
-Pewnie zaraz wróci- powiedział brunet
Usiedliśmy na kanapę i czekaliśmy. Te kilka minut to były menczarnie. W końcu do pomieszczenia weszła kobieta. Niestety. To nie była moja matka. Kobieta z windy.
-Co w tu robicie? Nie wolno tu chodzić.
-Czekam na mamę- wytłumaczyłam
-Pani Whilsh miała coś ważnego do załatwienia i wyjechała.- Że co!? Przecież sie z nią umawiałam. Co to za matka! Byłam tak wściekła ,że chciało mi się płakać.
-Jak to wyjechała?
-Bardzo mi przykro
-Nienawidzę jej!- wrzasnęłam i wybiegłam na korytarz
Biegłam po schodach. Chciałam uciec jak najdalej od tego budynku. Usłyszałam krzyki Leo. Miałam się odwrócić. Niezdara. Potknełam się i stoczyłam sie ze schodów.
-Amber!
Chciałam wstać ale strasznie bolała mnie kostka. Leondre zbiegł przeskakujac co drugi schodek.
-Matko Boska! Żyjesz? Co cię boli?
-Kostka -syknełam z bólu
-Choć- powiedział brunet biorąc mnie na ręcę
Kilka osób spojrzało ze zdziwieniem kiedy Leo szedł ze mną na rękach przez hol biurowca. Brzed budynkiem zadzwoniłam po taksówke. Czekaliśmy na nią krótko a noga bolała strasznie. W dodatku spuchła.
-Choć tu do mnie- objął mnie a ja się w niego wtuliłam- łamaga- zasmiał się
-Nie znoszę cie- burknęłam
-Wiem kochanie, wiem- pocałował mnie w czoło
Przyjechała taksówka. Leo znów wziął mnie na ręcę i wsadził do auta. Po drodze poinformował o wszystkim mamę. Kobieta czekała na nas pod hotelem. Zapłaciła za taksówkę i odprowadziła mnie do pokoju. Kiedy tylko wyszła żeby zadzwonić po lekarza rozryczałam sie jak małe dziecko. Przyszedł Leo a ja schowałam twarz w poduszke.
-Ej, co jest misia?- usiadł obok mnie
Rzuciłam mu sie zapłakana na szyję. Chłopak mocno mnie przytulił.
-Ambi...
-Czuję się nie kochana- wyszlochałam
-Ej! Przecież ja cie
-Nie zastąpisz mi mamy- prawie szepnęłam
-Amber. Ona cię kocha. Jesteś jej córką. Na pewno chciała cię zobaczyć, pewnie miała coś ważnego do...
-Ważniejszego ode mnie?!- odsunęłam się od niego
-Nie o to mi
-Ma mnie gdzieś! Nie chce takiej matki!- wrzasnęłam i rzuciłam się na łóżko
Położył dłoń na mojej łopatce.
-Wiem, że tak nie myślisz- szepnął
-Dzie...- do pokoju weszła mama bruneta- Przeszkodziłam w czymś?
-Nie
-Amber lekarz będzie za kwadrans.- powiedziała i wyszła
-Dlaczego ona im to robi?- obruciłam się na plecy
Leondre położył się obok obieracjąc się na łokciach.
-Dlaczego Leo?
Pokręcił przecząco głową.
-Całe życie mi to robiła. Olewała. Nawet kiedy złamałem rękę nie odebrała mnie ze szpitala. Miałam dość. Dlatego wyprowadziłam się do Walii. Do taty i Jamsa. Do ciebie. -złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek
Zaczął całować mnie coraz zachłanniej. Byłam jak w transie. Całował tak dobrze. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Odruchowo zrzuciłam chłopaka z łóżka.
-Prosze- powiedziałem i nachyliłam sie nad obolałym brunetem
-Amber przy... Leo co robisz na podłodze?
-Podziwiam widoki- zaśmiał się i pocałował mnie dleikatnie
-Jesteście uroczy ale lekarz już jest
Do pokoju wszedł starszy mężczyzna. Leo wstał i usiadł za mną.
-A co to się dziecince stało?
-Spadłam ze schodów
-No pokaż- obejrzał moją noge
Po chwili myślenia powiedział ,że to tylko niewielkie skręcenie. Muszę zrobić zimny okład i odpoczywać. Podziękowałam a mama Leo odprowadziła go.
-Pojdę zrobić ci ten okład- pocałował mnie w czoło
W drzwiach minął się z Vivie i Charlsem.
-Co ci się stało?- zapytała przyjaciółka siadając obok mnie
-Spadłam ze schodów
-A co u mamy? -uśmiechnął się Charile
Mimowolne łzy zebrały mi się w oczach.
-Oj przepraszam ja, ja nie chciałem- przytulił mnie
-Nie się nie stało po prostu. Hmnm. Mama odwołal spotkanie- pojedyńcza łza kapnęła na moje jeansy.
-Misia- przytuliła mnie przyjaciółka
Blondyn się dołączył. On z prawej Vi z lewej. Do pokoju wszedł Leondre.
-Hej! A ja gdzie się przytule?
-Ty masz ją ciągle! Teraz moja kolej- powiedziała stanowczo blondynka
-A mogę przynajmniej dać jej buziaka?- spytał naburmuszony
-Niiii
Chłopak wzdychnął i najdelikatniej jak mógł położył okład na moją kostkę. Syknęłam jednak z bólu.
-Delikatniej- skarciła go Vi
-Jezu!- odepchnęłam blondaski- Mam rylko skręconą kostkę! Nie jestem inwalidą!
-No juź dobźe ,dobźe dziewcinka sie źdenelwowała- pieściła się blondynka i głaskała mnie
-Grrrrr
Podniosła ręce w geście poddania złapała Charlsa za rękę i usiedli na łóżku chłopaków. Leo podszedł do mnie z rozłożonymi rękemi. Miałam właśmie się w niego wtulić kiedy zadzwonił telefon. Odebrałam.
-Dojechaliśmy? -spytałam ciągle zaspana
-Tak- uśmiechnął się brunet
Zabrałam swoje rzeczy i poszłam do pokoju. Były w nim 2 łóżka 2 osobowe. Dziwne. Miałam mieszkać tylko Vi. Wtedy do pokoju przyszli chłopaki.
-Mieszkamy razem?- spytaliśmy jednocześnie
Zaczęliśmy się śmiać. Do pokoju zajrzała pani Devries.
-Mam nadzieje, że się nie pozabijacie. I jeszcze jedno. Charlie śpi z Leo ,a Amber z Vivie. Bez rzadnych numerów.- zagroziła palcem poczym odeszła z uśmiechem.
-No dobra to idziemy do mojej mamy?- spytałam chłopaka
Złapał mnie za rękę i wyszliśmy z pokoju potem z budynku.
-Prowadź- powiedział Leondre
Uśmiechnęłam się i pociągnęłam go za rękę. Jakieś 20 minut później byliśmy pod wiwrzowcem ,w którym mieściło się biuro mamy. Wyszliśmy do środka. Był to bardzo nowocześnie urządzony budynek. Podeszłam do recepcji.
-Mama u siebie?- spytałam
-Tak paniwnko Amber. Miło znów panienkę widzieć.- uśmiechnął się starszy pan
-Wzajemnie Bernardzie
Chwyciłam Leo za rękę i pociągnęłam go do windy. Przycisnęłam guzik na ostatnie piętro. Chłopak uśmiechnął się łobizersko. Chwycił mnie w tali.
-Ostatnie piętro, tak?
-Tak
-No to mamy trochę czasu- przybliżył sie do mnie
Zaśmiałam się i oplotłam ręce wokół jego szyi. Mieliśmy się właśnie pocałować kiedy do windy weszła młoda kobieta. Wgłądała na speszoną. Odsunęłam się od chłopaka. Chwilę później byliśmy juź pod gabinetem mamy. Byłam przejęta. Leo zauważył to i złapał mnie za rękę. Uśmiechnęłam sie do niego i zapukałam. Nikt nie odpowiedział. Nacisneła jednak lekko klamkę i weszłam. Było pusto.
-Pewnie zaraz wróci- powiedział brunet
Usiedliśmy na kanapę i czekaliśmy. Te kilka minut to były menczarnie. W końcu do pomieszczenia weszła kobieta. Niestety. To nie była moja matka. Kobieta z windy.
-Co w tu robicie? Nie wolno tu chodzić.
-Czekam na mamę- wytłumaczyłam
-Pani Whilsh miała coś ważnego do załatwienia i wyjechała.- Że co!? Przecież sie z nią umawiałam. Co to za matka! Byłam tak wściekła ,że chciało mi się płakać.
-Jak to wyjechała?
-Bardzo mi przykro
-Nienawidzę jej!- wrzasnęłam i wybiegłam na korytarz
Biegłam po schodach. Chciałam uciec jak najdalej od tego budynku. Usłyszałam krzyki Leo. Miałam się odwrócić. Niezdara. Potknełam się i stoczyłam sie ze schodów.
-Amber!
Chciałam wstać ale strasznie bolała mnie kostka. Leondre zbiegł przeskakujac co drugi schodek.
-Matko Boska! Żyjesz? Co cię boli?
-Kostka -syknełam z bólu
-Choć- powiedział brunet biorąc mnie na ręcę
Kilka osób spojrzało ze zdziwieniem kiedy Leo szedł ze mną na rękach przez hol biurowca. Brzed budynkiem zadzwoniłam po taksówke. Czekaliśmy na nią krótko a noga bolała strasznie. W dodatku spuchła.
-Choć tu do mnie- objął mnie a ja się w niego wtuliłam- łamaga- zasmiał się
-Nie znoszę cie- burknęłam
-Wiem kochanie, wiem- pocałował mnie w czoło
Przyjechała taksówka. Leo znów wziął mnie na ręcę i wsadził do auta. Po drodze poinformował o wszystkim mamę. Kobieta czekała na nas pod hotelem. Zapłaciła za taksówkę i odprowadziła mnie do pokoju. Kiedy tylko wyszła żeby zadzwonić po lekarza rozryczałam sie jak małe dziecko. Przyszedł Leo a ja schowałam twarz w poduszke.
-Ej, co jest misia?- usiadł obok mnie
Rzuciłam mu sie zapłakana na szyję. Chłopak mocno mnie przytulił.
-Ambi...
-Czuję się nie kochana- wyszlochałam
-Ej! Przecież ja cie
-Nie zastąpisz mi mamy- prawie szepnęłam
-Amber. Ona cię kocha. Jesteś jej córką. Na pewno chciała cię zobaczyć, pewnie miała coś ważnego do...
-Ważniejszego ode mnie?!- odsunęłam się od niego
-Nie o to mi
-Ma mnie gdzieś! Nie chce takiej matki!- wrzasnęłam i rzuciłam się na łóżko
Położył dłoń na mojej łopatce.
-Wiem, że tak nie myślisz- szepnął
-Dzie...- do pokoju weszła mama bruneta- Przeszkodziłam w czymś?
-Nie
-Amber lekarz będzie za kwadrans.- powiedziała i wyszła
-Dlaczego ona im to robi?- obruciłam się na plecy
Leondre położył się obok obieracjąc się na łokciach.
-Dlaczego Leo?
Pokręcił przecząco głową.
-Całe życie mi to robiła. Olewała. Nawet kiedy złamałem rękę nie odebrała mnie ze szpitala. Miałam dość. Dlatego wyprowadziłam się do Walii. Do taty i Jamsa. Do ciebie. -złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek
Zaczął całować mnie coraz zachłanniej. Byłam jak w transie. Całował tak dobrze. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Odruchowo zrzuciłam chłopaka z łóżka.
-Prosze- powiedziałem i nachyliłam sie nad obolałym brunetem
-Amber przy... Leo co robisz na podłodze?
-Podziwiam widoki- zaśmiał się i pocałował mnie dleikatnie
-Jesteście uroczy ale lekarz już jest
Do pokoju wszedł starszy mężczyzna. Leo wstał i usiadł za mną.
-A co to się dziecince stało?
-Spadłam ze schodów
-No pokaż- obejrzał moją noge
Po chwili myślenia powiedział ,że to tylko niewielkie skręcenie. Muszę zrobić zimny okład i odpoczywać. Podziękowałam a mama Leo odprowadziła go.
-Pojdę zrobić ci ten okład- pocałował mnie w czoło
W drzwiach minął się z Vivie i Charlsem.
-Co ci się stało?- zapytała przyjaciółka siadając obok mnie
-Spadłam ze schodów
-A co u mamy? -uśmiechnął się Charile
Mimowolne łzy zebrały mi się w oczach.
-Oj przepraszam ja, ja nie chciałem- przytulił mnie
-Nie się nie stało po prostu. Hmnm. Mama odwołal spotkanie- pojedyńcza łza kapnęła na moje jeansy.
-Misia- przytuliła mnie przyjaciółka
Blondyn się dołączył. On z prawej Vi z lewej. Do pokoju wszedł Leondre.
-Hej! A ja gdzie się przytule?
-Ty masz ją ciągle! Teraz moja kolej- powiedziała stanowczo blondynka
-A mogę przynajmniej dać jej buziaka?- spytał naburmuszony
-Niiii
Chłopak wzdychnął i najdelikatniej jak mógł położył okład na moją kostkę. Syknęłam jednak z bólu.
-Delikatniej- skarciła go Vi
-Jezu!- odepchnęłam blondaski- Mam rylko skręconą kostkę! Nie jestem inwalidą!
-No juź dobźe ,dobźe dziewcinka sie źdenelwowała- pieściła się blondynka i głaskała mnie
-Grrrrr
Podniosła ręce w geście poddania złapała Charlsa za rękę i usiedli na łóżku chłopaków. Leo podszedł do mnie z rozłożonymi rękemi. Miałam właśmie się w niego wtulić kiedy zadzwonił telefon. Odebrałam.
-Mama?...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz