sobota, 7 listopada 2015

Rozdział XXX

Nie, nie, nie, nie ,nie. To nie prawda. To jest jakiś koszmarny koszmar. Zaraz się obudzę ,a moja kochana, bialutka kuleczka poliże mnie po twarzy na dzień dobry. Z moich oczy popłynęły słone łzy, a z ust wydobył się tylko cichy jęk. W tym momencie chciałam uciec. Biec. Przed siebie. Prosto. Daleko. Jednak przed tym powstrzymywały mnie ręce Leo. Pozwolił mi spokojnie wypłakiwać się w swoją koszule. Poczułam ,że po jego policzku też spłynęła łza. Przytuliłam go mocno i łkałam, a on głaskał mnie po plecach i głowie.
-Już, kochanie, już...ciiii... nie płacz, proszę wiesz, że nie lubię jak płaczesz- szeptał jakby miał się rozpłakać
-Sam płaczesz- powiedziałam
Westchnął tylko i mocniej mnie przytulił. Po chwili odsunęłam się od niego i podeszłam bliżej furtki. Jej widok. Jakby spała. Z jedną różnicą. Już nigdy się nie obudzi. Ukucnęłam przy niej i pogłaskałam lekko. Jedna słona kropla spadła na brzuch pieska.
-Tato! James!- krzyknęłam
W przeciągu 2 sekund pojawili się.
-Mój boże Amber co się stało?!- tata był przerażony
To on dał mi tego pieska. Kiedy rozwiedli się z mamą. Powiedział wtedy, że kiedy on będzie daleko mam płakać, żalić się i wszystko opowiadać Pinkie, a ona wszystko mu przekaż. Wtedy byłam tym zafascynowana ,że taką przyjaciółkę. Z czasem stała się siostrą, obrońcą. Zalałam się łzami na nasze piękne wspomnienia. Pierwszy spacer, komenda...
-Leo co się stało?- zapytał mężczyzna widząc ,że nie mogę wykrzesać z siebie logicznego zdania.
-Ja, ja...nie wiem. Wracaliśmy z wesołego miasteczka i... i...- on też nie był w stanie nic mówić po prostu wtulił się we mnie.
-Dzieci... już dobrze. Chodźcie do środka. James...- dopiero teraz zauważyłam, że mój brat po prostu sobie poszedł.
Nie miałam mu tego za złe. Kiedy miał doła lub coś w tym stylu to się ulatniał. Musiał być sam. Taka natura.
-Już dobrze córeczko, już nie płacz...- pocieszał mnie tata
Weszliśmy do środka. Usiadłam na kanapie, a brunet obok mnie obejmując mnie ramieniem. Po jakiś 10 minutach przyszedł tata z gorącą czekoladą.
-Jak się czujesz, skarbie?- zapytał z troską w głosie
-Dobrze tato- SERCE MI PĘKŁO NA TRYLION KAWAŁKÓW!- Co teraz zrobimy?- zapytałam nie podnosząc wzroku z kubka
-A co chcesz zrobić?
-Chce ja pochować jak należy. Pod wiśnią w ogrodzie.
-Dobrze. Zrobimy go jutro, ok?
Kiwnęłam głową ,odłożyłam czekoladę i wtuliłam się w Bars'a.
-Będziesz?- zapytałam
-Tak, kochanie. -pocałował mnie w czubek głowy- Idź spać. To był długi dzień
-Nie chce- przerwałam mu
-Ambi...-chciał mi wbić do głowy, ale usnęłam w jego ramionach

Leondre
-Czemu ty mi zawsze usypiasz w ramionach, księżniczko?- szepnąłem i delikatnie zaniosłem dziewczynę do łóżka. Zdjąłem jej kurtkę i buty i okryłem szczelnie.
-Kolorowych snów- pocałowałem ją czoło i wyszedłem z jej pokoju.
-Leo...- zatrzymał mnie ojciec brunetki
-Wujku co się stało. Usłyszałam krzyki i płacze się obudziłam- powiedziała Magie pocierając jedną ręką oko  ,a w drugiej trzymając misia.- Leo?... Leo!- pisnęła i rzuciła mi się na szyje- Nie miałam jak tego dzisiaj zrobić, więc wszystkiego najlepszego!- uścisnęła mnie mocno i pocałował w policzek
Odsunęła się trochę i dotknęła drobną dłonią mojego policzka.
-Płakałeś?
Szybko przetarłem policzki i uśmiechnąłem się sztucznie.
-Nie, księżniczko. Nie płakałem.
-Kłamiesz.- powiedziała ostro
Gdyby wzrok mógł zabijać to leżałbym martwy.
-Magie idź spać- powiedział pan Whilsh
-Leo dlaczego płakałeś?- zapytała ignorując pytanie wujka
Spojrzałem na tatę Amber. Jego mina mówiła sama za siebie: "Ty jej to powiedz". Westchnąłem głęboko i ukucnąłem przy dziewczynce. Patrzyła na mnie z ciekawością tymi swoimi korzennymi oczami.
-Mag...jakby ci to powiedzieć...
-Szczerze- przerwała mi
-Kochanie,... Pinkie...ona..
Zakryła usta ręką i wtuliła we mnie. Nienawidzę jak dzieci płaczą. Bo ich płacz zawsze jet szczery. Wziąłem ją na rączki i zaniosłem do pokoiku. Ułożyłem w łóżeczku i przykryłem kołdrą.
-Już nie płacz misiu ,bo nie zaśniesz- pogłaskałem ją i ucałowałem w czółko
-I co się z nią teraz stało Leo?- zapytała
-Wiesz...- usiadłem na krawędzi jej łóżka- Każda dobra duszyczka idzie do nieba. Tam siada na jednej z chmurek i obserwuje swoich bliskich. Pinkie na pewno szczeka na nas z góry.- mówiłem nad wyraz spokojnie choć sam przeżywałem śmierć zwierzaka.
-Myślisz, że siedzi na tej chmurce z mamą i tatą?
-Jestem pewien- uśmiechnąłem się ciepło -Śpij dobrze
-Ty też- ziewnęła i opłynęła do krainy Morfeusza
Wyszedłem z pokoju jak najciszej.
-Dobranoc panie Whilsh- powiedziałem do siedzącego w salonie mężczyzny
-Dobranoc i najlepszego Leondre- uśmiechnął się do mnie
-Dziękuje
-To ja ci dziękuje. Wiem, że James cię nie lubi i nie toleruje waszego związku, ale ja się ciesze, że tak troszczysz się o moją córkę. Nie spieprz tego.
-Nie mam zamiaru.
-Życie potrafi płatać figle, synu
-Co ma pan na myśli?- kretyn, takie pytanie do ojca swojej dziewczyny
-Chce żebyś po prostu był przy niej, bo wiem, że się w tobie zakochała, a serce mojej córki nie jest zabawką.
-Nigdy tak o niej nie myślałem, nie myślę i nie będę myślał ,bo też ją kocham.
-Cieszę się ,że Amber ma takiego chłopaka- uśmiechnął się pokrzepiająco- Dobranoc Leo
-Dobranoc, do widzenia -wyszedłem z domu i wróciłem do domu
Nigdy nie sądziłem ,że będę rozmawiał z ojcem Amber na takie tematy. Cóż... ale przynajmniej mnie lubi. A to już coś. Zasnąłem myśląc o błękitnych oczach pewnej brunetki.

Amber
Spałam wyjątkowo spokojnie do puki nie obudził mnie dźwięk SMS'a. Tylko nie to~ pomyślałam.
Od Nieznany
Twój pies to dopiero początek ździro. Masz zerwać z Leondre. Radziłabym ci się śpieszyć.

Nie mam siły. To ona zabiła mojego pieseczka. Dlaczego? Co ja takiego jej zrobiłam? To przez Leo? Bo z nim chodzę? To śmieszne?! Znów zaniosłam się płaczem. Opanowałam się po chwili i poszłam do łazienki przemyć twarz. Ogarnęłam się szybko i założyłam czarne rurki i czarny sweter i białym na napisem Merci. Włosy związałam w kucyka i wróciłam do pokoju. Wyszłam na balkon by zaczerpnąć świeżego powietrza. Zimny październikowy wiatr uderzył w poją w twarz. Wzięłam głęboki wdech i poczułam się w jakimś stopniu lepiej. Usłyszałam pukanie do drzwi.
-Proszę- powiedziałam trochę głośniej
Nie odwróciłam się. Poczułam ręce na mojej tali i tulącego się Leo do moich pleców. Pocałował mnie w policzek i położył brodę na mojej głowie.
-Jak się czujesz?- chciałam mu wtedy o wszystkim powiedzieć, nie mieć tajemnic, ale, ale nie mogłam; zamiast tego odwróciłam się i przytuliłam mocno chłopaka.
-Kiedy jesteś obok to lepiej- szepnęłam
Pocałował mnie w czubek głowy i po chwili szepnął.
-Już czas...

_________________________
Hej misie!
Sorki, że takie krótkie ale brak czasu...
A tak z innej beczki, macie płytę BAM 143?
Bo ja taaak!

Miłego weekendu!
Kocham! <3
//Natusia

4 komentarze:

  1. Rozdział super czekam na nexta ❤

    OdpowiedzUsuń
  2. Na co czas?! O co chodziło Leosiowi.? I co ta "panna wyślę Ci esemesa z groźbą" chce od Amber.? Błagam Cię dodaj szybko nexta. Ja muszę to wiedzieć.!
    - Alex ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Na co czas?! O co chodziło Leosiowi.? I co ta "panna wyślę Ci esemesa z groźbą" chce od Amber.? Błagam Cię dodaj szybko nexta. Ja muszę to wiedzieć.!
    - Alex ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Dostałam ich płytę na święta

    OdpowiedzUsuń