wtorek, 24 listopada 2015

Rozdział XXXII

Chyba gorszej decyzji w życiu nie podjęłam ale cóż. Tak będzie lepiej. Nie wiem dla kogo ale będzie. Dlaczego to wszystko się tak potoczyło? Dasz rade- powtarzałam sobie w myślach. Wstałam z łóżka i ruszyłam do kuchni jednak na myśl o tym co mam dziś zrobić straciłam apetyt. Zawróciłam do pokoju. Zabrałam ciuchy i po około 15 minutach byłam gotowa. Najpierw napisałam do Nieznanego.
Do Nieznany
Wygrałaś. Zrobię to dziś.
Po chwili otrzymałam odpowiedź.
Od Nieznany
Grzeczna dziewczynka
Westchnęłam głęboko i przegryzłam wargę powstrzymują łzy. Ogarnij się Amber- skarciłam się w myślach. Wzięłam parę głębszych oddechów i napisałam do bruneta myśląc o wszystkim co mam mu powiedzieć.
Do Leoxx
Możemy się spotkać za 10 min w parku?
Od Leoxx
Jeasne♥ Stało się coś?
Nie odpisałam. Zabrałam torebkę i wyszłam z domu. Do parku szłam ze spuszczoną głową i łzami w oczach. Usiadłam na pierwszej lepszej ławce i czekałam na bruneta.
Leondre
Mam złe przeczucia. Co ona chce mi powiedzieć? Grrrgh... Siedzi na ławce i wpatruje się w kolana. Podchodzę i całuję ją w policzek.
-Hej misiu. Stało się coś?
Podnosi wzrok. Ona płakała.
-Amber co się dzieje? Dlaczego płakałaś?- usiadłem obok niej i złapałem ją za rękę. Cały czas patrzyłem w te piękne, ale smutne błękitne oczy.
-Leo ja.. my... nie...nie mogę- łkała.
Zerwała się na równe nogi.
-Przepraszam- wyszeptała i uciekła.
A ja? Siedziałem na tej cholernej ławce jak spetryfikowany. Co się przed chwilą stało? Amber chciała... ze mną zerwać? Co?! Ale dlaczego?! Nie pokłóciliśmy się, przecież byliśmy szczęśliwi. Przecież ja ją kocham! Do cholery! Podniosłem się i pobiegłem w kierunku dziewczyny.
Amber
Stchórzyłam. Kocham go. Ja, ja nie mogę. Dlaczego ja? Dlaczego my? Nogi same mnie niosły. Biegłam jedną z mniejszych alejek parku kiedy poczułam ostry ból. Rozlał się po całym moim ciele. A potem była tylko ciemność.
Leondre
Gdzie do cholery ona jest?!
-Amber! Amber!-
Nagle usłyszałem krzyk kobiety. Bez zastanowienia pobiegłem w tym kierunku. Amber... ona... leżała... na ziemi... POBITA?!
-AMBER!-  wrzasnąłem i podbiegłem do dziewczyny.
Kobieta, która krzyczała pochylała się nad nią i sprawdzała jej puls. Obok niej stał mężczyzna dzwoniący po karetkę. Co się tu stało?
-Amber- szepnąłem- Ambi aniołku błagam otwórz oczy. Ambi proszę...- szeptałem głaskają ją po włosach
-Nie dotykaj jej. Jestem pielęgniarką. Nie wiem co tu się stało ale ma prawdopodobnie obrażenia wewnętrzne. Odsuń się proszę. Zaraz będzie karetka. Kim dla niej jesteś?
-To moja dziewczyna
-Masz numer któregoś z rodziców?
Przytaknąłem
-To zadzwoń i powiedz, że jedzie do szpitala św. Pawła ,dobrze?
-Dobrze- wyciągnąłem szybko telefon i zadzwoniłem do pana Morgana.
-Halo? -usłyszałem w słuchawce
-Panie Whilsh, Amber.. ona- próbowałem się uspokoić ale łzy same leciały mi po policzkach
-Leondre co się stało?- spytał zaniepokojony
-Ja ,ja nie wiem. Niech Pan przyjedzie do szpitala św. Pawła- rozłączyłem się bo przyjechała karetka. Zabrała Amber.
-Mogę z nią jechać?
-A kim dla niej jesteś?
-Chłopakiem
-To nie możesz. Zadzwoniłeś po jej rodziców?
-Tak
-Dobrze. Powiedz mi jeszcze jak się nazywa.
-Amber Whilsh
-Chłopaki jedziemy!- krzyknął ktoś
Ratownik odszedł ode mnie i odjechał. Ile sił w nogach biegłem do szpitala. Wpadłem na recepcję jak poparzony zwracają na siebie nie małą uwagę. Nie zwracałem jednak na spojrzenie innych. Teraz najważniejsza jest Amber.
-Przywieziono dziewczynę... pobitą... Amber Whilsh... Co z nią...-sapałem
-Spokojnie chłopcze. Usiądź i...
-Co...z...nią...gdzie jest- powoli normowałem oddech
-Jest na sali operacyjnej. Więcej nie mogę ci powiedzieć. Idź prosto tym korytarzem. Sala 3. Będzie dobrze. -uśmiechnęła się słabo.
Pobiegłem przez wskazany korytarz. Przed salą stał rząd krzeseł. Oparłem czoło o szklane drzwi i rozpłakałem się jak małe dziecko.
-Amber...- szepnąłem i osunąłem się bezwładnie po drzwiach
Chwile później usłyszałem głos taty Amber. Uniosłem głowę. Przez łzy miałem zamazany obraz ale zauważyłem dwóch biegnących w moją stronę mężczyzn. Gwałtownie podniosłem się z miejsca i przetarłem rękawem twarz.
-Leondre co się stało?- zapytał tata Am
-Ja, ja nie wiem. Spotkaliśmy się w parku. Chciała mi coś powiedzieć ale nagle odbiegła, a ja...Ja siedziałem na tej ławce jak przyklejony. Powinienem za nią pobiec. To wszystko moja wina...
-Leo spokojnie. Nic nie mogłeś poradzić. Już dobrze...- pocieszał mnie ojciec dziewczyny
-Co z nią? Nie chcieli udzielić mi informacji bo nie jesteśmy rodziną.
-Rozmawiałem z lekarzem. Ma poważny krwotok wewnętrzny, połamane żebra i wstrząs mózgu. Jej stan jest krytyczny.- na słowa mężczyzny aż pobladłem. Krytyczny? Boże a co jeśli ona... NIE! Leo nie wolno ci tak myśleć. Wszystko MUSI być dobrze. MUSI.
-Musi być dobrze- szepnąłem
Tata brunetki uśmiechnąłem blado i usiadł obok James'a. Jezu... a co na to wszystko brat Ambi? Oby mnie nie zabił. Usiadłem obok pana Whilsh'a i czekaliśmy aż z tych przeklętych drzwi ktoś wyjdzie. Nastało to dopiero po 3 godzinach.
-Pan Whilsh?- zapytał
-Tak. Co z moją córką?
-Najważniejsza będzie pierwsza doba.
-Można ją zobaczyć?- zapytałem
-Ale tylko na chwile. Sala pooperacyjna nr4- powiedział i znikną za drzwiami.
-Mogę?- zapytałem
-Jasne Leo- uśmiechnąłem się blado i rzuciłem się biegiem w kierunku sali.
Stanąłem przed białymi drzwiami z duszą na ramieniu. Wziąłem głęboki wdech i lekko popchnąłem drzwi. Ściany miały biały kolor, podobnie jak łóżko, poście i niemal wszystko w pokoju. Leżała.
Biała jak papier. Intubowana. Podłączona do mnóstwa rurek. Była przykryta kołdrą, a włosy rozwalone miała na poduszce. Miała bandaże na głowie, klatce piersiowej i kilka plastrów na całym ciele. Oczy, te błękitne tęczówki były zamknięte. Podszedłem do niej i usiadłem na krześle. Otarłem moje palce z jej. Bałem się, że kiedy ją dotknę to się rozleci. Dopadły mnie wyrzuty sumienia. Dlaczego ja za nią nie pobiegłem?! Idiota!
-Przepraszam- wyszeptałem i złapałem delikatnie za obuszki jej palców- Kochanie tak bardzo cie przepraszam- rozpłakałem się
-Leo- usłyszałem za sobą
-Mamo- podniosłem się z miejsca i wtuliłem się mocno- Ja nie chciałem! To wszystko moja wina- łkałem ,a kobieta głaskała mnie po głowie
-Leo, kochanie choć do domu
-Nie!- odsunąłem się gwałtownie od rodzicielki- Ja muszę z nią zostać!- łkałem i znów usiadłem przy łóżku brunetki
-Kochanie lekarz i tak za chwilę miał cię wyprosić. Ona musi odpoczywać. Ty też. Synku siedzisz w tym szpitalu jakieś 5h ,choć- powiedziała i przytuliła mnie.
-Niedługo wrócę księżniczko. Przepraszam jeszcze raz- chciałem, bardzo chciałem ją pocałować, przynajmniej w czoło, ale bałem się ,że zrobię jej krzywdę, że się rozleci. Była taka blada, krucha i słaba.
Z bólem puściłem dłoń dziewczyny i opuściłem szpital. Wsiadłem do auta i oparłem głowę o szybę. Telefon zaczął mi wibrować. Charlie. Odebrałem.
-Nie mam ochoty rozmawiać. Czego chcesz?- warknąłem do słuchawki
-DLACZEGO DO JASNEJ CHOLERY ANI TY ANI AMBER NIE ODBIERACIE TELEFONU CAŁY DZIEŃ!
-NIE KRZYCZ NA MNIE! DZIŚ JEST NAJGORSZY DZIEŃ MOJEGO ŻYCIA!- ostatnie zdanie wypłakałem w słuchawkę i rozłączyłem się.
Byliśmy akurat pod domem. Wysiadłem szybko z i pobiegłem do pokoju trzaskając drzwiami. Usiadłem na łóżku i pozwoliłem łzą spływać po moich policzkach. Nie wiem ile tak siedziałem, ale po pewnym czasie ktoś otworzył drzwi do mojego pokoju.
-Nie chce nikogo widzieć- burknąłem nie podnosząc wzroku.
-Leondre to ja- usłyszałem głos przyjaciela
-Charls- jęknąłem i wtuliłem się w przyjaciela.- To moja wina Charlie, moja wina...
-Leo co się stało...?


________________________________
Hejka kredeczki!
Długo mnie nie było, wiem, wiem...
Ale!
Byłam na koncercie w Warszawie!
Nasze misiaki na żywą są 1000000 raz przystojniejszosłodziaśni xD
A wy?Byliście gdzieś?
Piszcie!
I jeszcze jedno.
Przybyło mi wyświetleń! Jestem taka dumna! Ponad 7tys!
Mam wielkie marzenie żeby do końca roku było 10tys. 
Ale spokojnie! Nie wymagam tego. Nie jest to na zasadzie: Jak nie będzie 10tys to nie dodam rozdziału! ble,ble, ble...
To tylko marzenie :D
Kocham was!  I bardzo, bardzo za wszystko dziękuję♥
//Natusia

7 komentarzy:

  1. Swietny rozdzial ale szkoda ze taki krotki czekam na nastepny . Poplakalam sie prawie jak leo czekal przed sala operacyjna kiedy nastepny przepraszam ze tak siebpytam ale siebuzależniłam a czytam odbwczoraj . :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku! Nawet nie wiesz jak wzruszyłaś mnie tym komentarzem♥Staram się aby rozdziały były dłuższe ale czsem nie wychodzi xD Kolejny będzi3 standardowo w weekend♥♥

      Usuń
  2. No no super:) czekam na nexta i zapraszam do mnie. ❤
    http://illbemissingyoubam.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  3. Mega jest to co piszesz.... Kiedy będzie next????

    OdpowiedzUsuń
  4. To co piszesz jest piękne <3
    Kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział świetny. Ja byłam na koncercie w Krakowie. I masz racje na żywo są duuuużo lepsi.

    OdpowiedzUsuń