sobota, 25 lipca 2015

Rozdział XII

Byłam w szkole. Leo nie było. Korytarz był pusty. Chyba się uczyłam bo stałam oparta o ścianę z książką w ręce.
-Hej- usłyszałam
Rozejrzałam się dookoła. Nade mną stał Toby.
-Cześć- odpowiedziałam z uśmiechem
Chyba mnie pogieło. Ja. Uśmiecha. Się. Do. Toby'ego. WTF.?!
Wstałam. Położył dłoń na moim policzku. Milimetry dzieliły nasze wargi...i... obudziłam się. Na szczęście. Spojrzałam pośpiesznie na zegarek. Trzecia w nocy. Rozejrzałam sie po pokoju. Vi chrapała. Zaśmiałam się pod nosem i położyłam.
Rano, bladym świtem czyli o 9 obudziła nas mama Vivie. Ogarnęłyśmy się i wróciłam do domu. Pakowanie zajęło mi dłuższą chwilę. Byłam sama w domu. Dopiero przed 11 do domu wrócił James.
-James! To ty!?
-Tak!
Po chwili stał oparty o framugę moich drzwi.
-Co ty właściwie robisz?
-Pakuję się. Nie widać?
-Trasa?- spytał z obojętną miną
-Skąd wiedziałeś?
-Tata mi wczoraj powiedział przez telefon. Dokumęty i fajs masz na stole. Masz się codziennie meldować i zachowywać.
-Tak jest- zasalutowałam
Myślałam ,że będzie wściekły ,że jadę z chłopakami w trasę. Może mój brat w końcu zaakceptuję mój związek z Leondre. Trasa miała zająć miesiąc, a ja spakowałam się tylko w walizkę i torbę. Jak na mnie to mało. Zjadłam objad, spakowałam ostatnie rzeczy ,pożegnałam się z James'em. Maggie jeszcze nie wróciła, więc James obiecał ucałować ją ode mnie. Brat zniósł moje bagaże na podjazd gdzie czekał mini van pani Victorii. Chłopak spakował moje rzeczy, ostatni raz,mnie przytulił i powiedział żebym na siebie uważała. Wsiadłam do auta, w którym byli już chłopaki. Przytuliłam oby dwóch i usiadłam obok Leo.
-Przejęta?
-Trochę-odpowiedziałam ,a brunet objął mnie ramieniem, uśmiechnął się i pocałował w czółko.
Nie minęło 5 min kiedy byliśmy pod domem Vi. Charlie wysiadł z samochodu.
-Gdzie jedziemy najpierw?- zapytałam
Jakoś nie miałam styczności z harmonogramem trasy.
-Do Cardiff potem Londyn, Edynburg, Belfast i Dublin, a potem od Lizbony do Warszawy.
Do auta wsiadła Vi. W ręce miała małą poduszką z owieczką.
-Urocza- skomętowałam
-Nie wyspałam się przez ciebie to będę teraz
-Przeze mnie?
-Gadałaś przez sen- stwierdziła i usiadła
Wsiadł Charlie mówiąc ,że mama Leo i Vivie ucięły se pogawentke i możemy rozprostować kości. Wyszliśmy, a ja odciągnęłam Vivienne na bok.
-Nie wspominaj o tym śnie- skarciłam ją- Śnił mi się Toby i nie chcę żeby się o tym dowiedział.
-Dobra. Rozumiem. Buzia na kłódkę. -uśmiechnęła się
Wróciłyśmy do chłopców. Kilka minut później byliśmy już w drodze do Cardiff.

***

Od Cardiff dzieliło nas ok 20km. Słuchałam muzyki. Leo grzebał w telefonie. Charlie i Vivie spali. Ona miała położoną głowę na jego barku, a on na jej głowie. Wyglądali uroczo. Wyłączyłam muzykę i położyłam głowę na barku Leo.
-Co robisz?- spytałam znudzona
-Nic- burknął- Nudzisz się troszkę, prawda?- zapytał odkładając komórkę.
-Nie.- odparłam kładąc się na jego kolanach; bawiła się pasmem moich włosów- Myślę, czy nie odwiedzić mamy w Londynie.
Podniosłam się z kolan chłopaka.
-Powinnam?- spytałam smutnie ze spuszczoną głową
-Ambeeer...-złapał mnie za ręce i podniósł podbrudek -To przecież twoja mama.
-Ale ona..
-Wiem- przerwał mi i przytuli mnie- Zadzwoń do niej
Uśmiechnęłam się porozumiewawczo i wtuliłam w chłopaka. Kwadrans później byliśmy pod hotelem. Każdy z nas wziął swoje bagaże i rozeszliśmy się po pokojach. Ja mieszkałam z Vi. Weszłam do pokoju jako pierwsza i od razu rzuciłam się na łóżko bliżej okna.
-Ej! -skrzywiła się blondynka
-Kto pierwszy ten lepsze- zaśmiałam się
Vivie parsknęła śmiechem i rzuciła się na mnie. Zaczęła mnie łaskotać. Krzyczałyśmy ,śmiałyśmy się zamiast po ludzku sie rozpakować. Leo i Charls musieli na usłyszeć bo chwilkę później byli w naszym pokoju. Kiedy wszystko zobaczyli też opętał ich śmiech.
-Pomocy!- krzyknęłam
Charlie zamknął drzwi i parł się o nie nadal rozbawiony, a Leondre podszedł do mnie uśmiechnął się rozczulony i nagle zmienił się w małego, zdradzieckiego szczura, który bezczelnie przyłączył sie do mojej przyjaciółki.
-Charlie! Pomocy! Charlie!- błagałam
Spoważniał podszedł do nas i odciągnął Vi biorąc ją na ręce. Obkręcił ją kilka razy rzucił na łóżko.
-Leo proszę!- błagałam -Zrobię co chcesz!
-Co chcę?
Przestał i pomógł mi wstać. Nadal wszyscy się śmialiśmy. Bolał mnie brzuch.
-Skończyliście?- powiedziała pani Victoria
Skąd ona sie am wzięła?!
-Mamo jak długo tam stoisz?- zapytał zdziwiony Leo
-Wystarczająco długo- zaśmiała się- Chodzcie chłopaki musimy pare rzeczy obgadać z Simonem ,DJ'em i wgl. Ruchy!-zaklaskała w dłonie
Chłopcy wstali z łóżek i poszli z kobietą na spotkanie. Kiedy tylko zamknęły się blondynka się roześmiała.
-No co?- spytałam podchodząc do walizki
Wyciągnęłam ładowarkę i podłączyłam.
-No wiesz... ciekawe ile pani Victoria tam stała?
-A co mnie to. Przecież nic nie zrobiliśmy. To były tylko niewinne tortury.
-Haha a te twoje" zrobię co chcesz"- pokazywała rękami gest poddania
-Cicho gnomie- rzuciłam w nią poduszką- Dzwonie do mamy
Zatkałam palcem jedno ucho ,a przy drugim trzymałam słuchawkę. Sekretarka. Rzuciłam telefon na łóżka. Byłam zła na mamę, że znowu ma mnie w dupie.
-Co jest?- spytała moja przyjaciółka siadając obok mnie
-Sekretarka. Znowu.
-Kochanie...-przytuliła mnie- Pewnie zaraz do ciebie oddzwoni
-Jasne- burknęłam
Chciało mi się ryczeć. Wtedy zadzwonił telefon. Tata.
-Hallo. Cześć tato. Tak. W porządku. Ucałuj ich ode mnie. Kocham. Pa
Rozłączyłam się i zaśmiałam.
-Mag jest wściekła, że się nie pożegnałam i żąda jakieś fajnej pamiątki.
Leżałyśmy na łóżkach w milczeniu.
-Idę się kompać- stwierdziła, chwyciła swoją uroczą piżamkę ze Snapy'm i poszła do łazienki. Kiedy Vi się pluskała do naszego pokoju wrócił Leondre.
-Gdzie Vivie?
Wskazałam palcem na drzwi łazienki
-Dobra. Ja tylko dobranoc powiedzieć- pocałował mnie w policzek- Dzwoniłaś do mamy?
Wzdygłam się. Usiadł obok mnie i objął ramieniem.
-Nie odebrała- wtuliłam się w chłopaka- Ma mnie w dupie.
-Nie mów tak.
-Ale to jest cholerna prawda!-prawie sie rozpłakałam
-Amber- złapał mnie za ramiona- Najpierw się uspokój .Pójdziemy do niej, dobrze.
-Razem?
-Nie opuszczę cię choćby na jedną minutke- pocałował mnie w nosek.
Poczułam się przy nim bezpieczniej niż kiedykolwiek wcześniej.

__________________________-
Hejka:*
Przepraszam, że tak późno dodałam rozdział, ale miałam kilka problemów osobistych i nie miałam czasu ani ochoty pisać. Postaram sie dodawać jak najczęściej. Dzięki za wyrozumiałość i cierpliwość. Kocham <3

2 komentarze:

  1. Siemka!
    Rozdział czytałam w nocy ale nie mogłam skomentować.
    Ale robię to teraz :D
    Rozdział cudowny.
    Współczuję Amber takich snów.
    A właściwie koszmarów.
    Mi też ostatnio ciągle się koszmary śnią i przez jeden wcześniej nie skomentowałam.
    Współczuję Amber takiej matki.
    No bo jak można tak olewać własną córkę.
    Ogólnie nie wiem nad czym by się rozwodzić.
    Więc ja się po prostu pożegnam żeby nie zanudzać :D
    Papa!
    Asia Ari <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super ale też współczuję Amber

    OdpowiedzUsuń