piątek, 28 sierpnia 2015

Rozdział XVIII

Uciekłam za budynek. Oparłam się o ściane i zsumełam się na ziemie. I znów rozpłakałam.
-Przepraszam, wszystko w porządku- podniosłam wzrok
Nade mną stała starsza kobieta. Sądząc po stroju sprzątaczka hotelu.
-Tak,tak
Kobieta uśmiechnęła się, a ja zwnów spuściłam wzrok. Usłyszałam wołanie mojego imienia przez Leo. Chłopak znalazł mnie jednak po chwili zapłakaną.
-Tu jesteś. Co sie dzieje- usiadł obok mnie
-Charls mnie zdradził- wyszlochałam a przyjaciel przytulił mnie
-Ale jak? Przecież on cie kocha jak gupi!
-Całował sie z fanką. Na moich oczach- jeszcze bardziej się rozkleiłam
-Ciiii Vi, no nie płacz już. Posłuchaj- wstał i podał mi rękę- Obiecuje ci siostrzyczko, że on ci przeprosiny w zębach przyniesie i
-Już mnie przeprosił. -chłopak opuścił dłoń- Ale Leo zrozum. To tylko słowa. Sama nie wiem czego od niego oczekuje.
-Ok to może coś w stylu dowodu miłości? Daj mu po prostu trochę czasu ,a będzie dobrze- uśmiechnął się i pomógł mi wstać.- No choć -przytulił mnie mocno i wróciliśmy do auta. Blondyn stał oparty o samochód. Na jego widok spuściłam wzrok. Podszedł do nas.
-Vi ja...
-Ide do samochodu- burknęłam i poszłam do pojazdu.

Leondre
Blondyn od razu chciał iść za dziewczyną ale zatrzymałem go.
-Leo ja..
-Wiem co zrobiłeś i jesteś największym dupkiem na tej planecie, ale- przewrócił oczami- Ale- ciągnąłem- gadałem z nią i jest chyba w stanie ci wybaczyć twoje chaniebne zachowanie. -uśmiechnąłem się- Dowód
-Dowód?
-Dowód. Jak w komedi romantycznej. Dowodu, że to się nie powtórzy- poklepałem go po plecach
-Ale to nie była moja wina. Nelly pocałowała mnie tak nagle, że nie zdążyłem ogarnąć co się dzieje...
-Nelly?
-Tak- wdychnąłem
-Starry..
-Wiem i tak. To ta sama Nelly z Londynu.
-Masz przerypane ale będzie dobrze- przytuliłem przyjaciela i wróciliśmy do auta. Blondyn wszedł pierwszy, a ja wyciągnąłem Am na zewnątrz.

Charlie
-Hej -powiedziałem siadając naprzeciwko dziewczyny.
Nie odpowiedziała. Wzrok miała w bity w kolana.
-Gadałem z Leo i obiecuje, że dam ci dowód.- podniosła na mnie wzrok- Dowód, że cie kocham- pojedyńcz łza kapnępa na jej jeansy. Złapałem ją za rękę. Wzdygła się i natychmiast ją zabrała. Tak bardzo chciałem ją prztulić, pocałować i wykrzyczeć całemu światu, że kocham ją nad życie. Chce dotknąć jej policzka. Poczuć dotyk jej warg. Miałem ją na wyciągniecie ręki, ale tęskniłem za jej obecnością.
-Masz 4 dni- przemówiła ostro ale głosem człowieka, który ma za chwile płakać- Inaczej wracam do Walii i urwe z tobą kontakt na zawsze.
Wysraszyłem się. Aż zrobiło mi się gorąco.
-Dobrze- byłem pokorny bo wiedziałem, że nic nie wskuram.
 Z daleka dobiegał głos mamy Leo, która kazała wsiadać wszystkim bo jesteśmy umówieni z menagerem. Kilka sekund później brunetki były  na swoich miejscach. Czyli Am koło Vi ,a Leo obok mnie.
-W porządku? -zapytała brunetka
Kiwnąłem potwierdzająco głową. Vivie nie drgnęła. Patrzyła w pustą przestrzeń za oknem. Amber spojrzała na Leo. Wzruszył ramionami.

***
Całą drogę nikt się nie odezwał. Było mega niezręcznie. Wyciągnęłem telefon i napisałem do siedzącej naptzeciwko dziewczyny.
Do Vivie xx
Kocham cię <3
Wyciągnęła telefon i wydaję mi się ,że sie usmiechneła. Reszte drogi patrzyłem na nią z uwielbieniem. Kiedy dojechaliśmy dziewczyny odrazu uciekły do swojego pokoju. Tym razem nie mieliśmy wspólnego.

Amber
Vi rzuciła się na łóżko.
-Miśka? Wszystko w porządku?
-Postawiłam mu ultimatum- odwrócił się do mnie; teraz leżała na plecach i opierała się na łokciach.
-Ultimatum? A-ale jakie?
-Za cztery dni wróce do Walli jeśli mi nie udowodni, że mu na mnie zależy.
-Noo nie źle- zasmiałam się- Ciekawe co wykombinuje?
-Taa- posmutniała
-Vi, on naprawdę cie kocha
-Wiem...- westchneła i padła na łóżko gapiąc się w sufit- No ale słuchaj, co byś zrobiła gdyby jakaś blond dziunia całowała twojego chłopaka?
-Nie wiem- westchnęłam
-Tak czy siak ma 4 dni i koniec- wstała i zaczeła chodzić po pokoju
-Czekaj. Tak po prostu z nim zerwiesz? Stracisz kontakt? Vi ty go kochasz!
-Ale nie toleruje zdrady!
-Dziewczynki!- do pokoju weszła matka Leo- Co to za krzyki? Słychać was trzy pokoje dalej.
-Przepraszamy -powiedziałyśmy prawie jednocześnie
-No już dobrze, dobrze. Idziemy na spotkanie z menedżerem. Nie będzie nas godzine do półtorej.
-Dobrze
Kobieta uśmiechnęła się i wyszła.
-Ja myslisz darłyśmy się tak głośno?- zaśmiała się
-Ale były by jaja gdyby to wszysto słyszeli- zaśmiałam się ale blondynka miała grobową minę
-Nie myślisz chyba, że...?
-Ejj noo aż tak bardzo to się nie darłyśmy- odetchnęla z ulgą.- Ale możemy to sprawdzić- wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Leo.
-Hejka gdzie jesteście? Aha. Oki. Kocham ,pa- rozłączyłam się i przekazałam co powiedział mi chłopak.
-Jadą na spotkanie z menagerem i...- zrobiłam chwile grozy- Nie było ich w pokoju- blondi znów odetchneła z ulgą.
Zazełam przeglądać tweeta, a to co tam zobaczyłam...

1 komentarz: