piątek, 2 października 2015

Rozdział XXIV

Amber
Siedziałam w paczekalni co chwilę zaglądając na telefon. Nie chciałam opuszczać trasy, przyjaciół ,a w szczególności nie chciałam opuszczać Leondre. Z drugiej strony z każdą chwilą czułam się coraz gorzej. Gorączka i dreszcze dawały o sobie znaki. Ile ja bym dała żeby móc go teraz przytulić. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos mamy Leo.
-Kochanie, jak się czujesz?- zapytała optaczając mnie ramieniem- W porządku? Wyglądasz na smutną. -podsumowała kobieta przyglądając mi się bacznie.
Ale cóż. Miała racje. Cały czas myślałam o rozłące z Leondre. Kurde, jak ja wytrzymam bez tego trola??
-Myślę o Leo.- odpowiedziałam wtulając się w kobietę, która cały czas się o mnie martwiła ale za razem dodawała otuch chociaż wiedziała jaka otucha przyda się jej synowi.- Czy ja naprawdę muszę wracać?- spytałam patrząc maślanym wzrokiem w czekoladowe tęczówki kobiety.- Nie da rady, żebym mogła zostać? -zapytałam z nadzieją, że w końcu wyjdziemy z lotniska i wrócimy do hotelu.
Brunetka pogłaskała mnie i pocałowała w czołko. Wydawało się że zmieniło jej serce i pozwoli mi zostać. No wlaśnie. Wydawało...
-Wiem, że ty i Leondre będziecie za sobą tęsknić, ale kategorycznie nie pozwole ci zostać w takim stanie w trasie. Pozatym rozmawiałam, z twoim tatą i powiedział, że musisz wrócić do domu. -mina automatycznie mi zrzędła- Oj, Amber wiesz, że to dla twojego dobra.- uśmiehnęła się pokrzepiająco- Te 3 tygodnie zlecą jak z bicza strzelił.- powiedziała po raz kolejny mnie tuląc.
-18 dni- westchnęłam
-Będzie dobrze- powiedziała i w tej chwili usłyszałyśmy głos mężczyzny mówiący, że mamy wsiadaç na pokład samolotu.
Patrząc na zdowoloną minę pani Lee wymusiłam sztuczny i tak uśmiech. Zabrałam torebkę i ruszyłyśmy w stronę samolotu. Usiadłyśmy na swoich miejscach i po chwili byłyśmy już w przestworzach. Załorzyłam słuchawki i włączyłam Don't look back chłopaków. Zaszkliwiły mi się oczy od samego głosu mojego chłopaka. Po moim policzku poleciała jedna łza po czy odpłynęłam do krainy Morfeusza.

                              ***
Obudziło mnie szturchanie w ramie. Kiedy otworzyłam oczy ujrzałam usmiechniętą brunetke mówiacą coś do mnie. Zrozumiałam tylko
-Dolecieliśmy
Wstałam dość leniwie i przeciągnęłam sie jak kotka mrucząc przy tym. Pani Lee zasmiała się tylko. Po paru minutach i odebraniu walizek byłyśmy już pod moim domem. Czekali tam na mnie tata i... o zgrozo... James. Tera to ja dostane wykład- pomyślałam wzdychając. Przywitałam się z rodziną ale mój brat od razu kazał mi iść do łóżka. Zabrał więc moje rzecz i odprowadził do pokoju. Zabrałam piżamkę i poszłam do łazienki. Po szybkim prysznicu szybko złapałam telefon i napisałam do Leo. Kompletnie wyskoczyło mi z głowy, że miałam go powiadomić kiedy tylko wyląduje. Odblokowałam komórkę i od razu rzuciły mi się w oczy 2 nieodebrane wiadomości. Troche mnie to ździwiło, nie powiem. Bądź co bądź 2 w nocy.
1. Od Vivkaxx
Kochana nie dzwoń do Leo bo śpi jak zabity :* Przekarzemy mu, że dotarłaś:* Ale do mnie napisz koniecznie! To nie jest prośba ♥
Odpisałam jej
Do Vivkaxx
Vivka dotarłam już do domku :* Ucałuj odemnie Charlsa i Leo ♥♥
Po wysłaniu wiadomości spojrzałam na drugą. Nie miałam tego numeru zapisanego co trochę mnie zaniepokoiło.
2.Od Nieznany
Doszły mnie słuchy, że Leo przyznał się do łażenia z tobą publicznie. Biedaczek. Dobrze ci radze odwal się od niego pusta wywłoko!
Wystraszyłam się trochę. Ta osoba znała mój numer. Co jeszcze o mnie wie? Ta myśl nie dawała mi spokoju. Otrząsnęłam się i rozejrzałam dookoła.  Nadal byłam w łazience. Przemyłam twarz zimną wodą na ostudzenie nerwów ,wytarłam ją i udałam się do pokoju. Czekał tam na mnie -o dziwo- tata. Uff nie będzie wykładu James'a. Przynajmniej dzisiaj. Mężczyzna rozłożył ramiona. Uśmiehnęłam się i wtuliłam w niego.
-Tęskniłem córeczko, wiesz?
-Wiem. Ja też tatusiu.
-No dobra.- odsuneliśmy się od siebie- Wskakuj do wyra i wszystko mi opowiedz.
Wykonałam jego polecenie i od razu poczułam piasek po powiekami.
-Może jutro- ziewnęłam
-Dobrze- uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło- Dobranoc kochanie- wyszedł, a ja wzięłam jeszcze telefon żeby napisać do Leo.

Do Leo♥
Dobranoc trolu ♥

I odpłynęłam do krainy Morfeusza.

Vivienne
Kiedy Leondre poszedł spać od razu napisałam do Am żeby nie dwoniła do niego. Potrzebował snu. Był wykończony dzisiejszym dniem. Sama nie wiem czy dałabym radę rozstać sie z Charliem na tak długo. Przecież dopiero się zeszliśmy.
-Jak myślisz Charls wytrzymalibyśmy taką rozłąke? -spytałam siedącego obok mnie blondyna.
Siedzieliśmy w hotelowej recepcji. Była tam czerwona kanapa pełna poduszek, mały stolik z ciemnego drewna i ceglany kominek z którego co chwila trzaskało.
-Myślę, że jakbyś mnie tak zostawiła to rzuciło by się na mnie stado blondynek- zaśmiał się
-Charlie!- oburzona rzuciłam w niego poduszką i zrobiłam minę wkurzonego dziecka zakładając ręcę na piersi
Kiedy zobaczył mnie taką wybuch niekontrolowanym śmiechem. Pociągnął mnie za nogi, które miałam na jego i usadził mnie na swoich kolanach. Sprawiło mi to przyjemność ale nadal byłam zła.
-Vivie...-pocałował mnie w policzek- Ej, ale ty wiesz, że ja żartowałem, prawda? -cały czas patrzyłam w martwy punkt.- Vivka...? Vi...? Vivienne...? No ej!- zaszczyciłam go spojrzeniem- Ale wiesz, że ja kocham tylko ciebie, hmm?- spytał trącąc mój policzek nosem.
-Miłość to spędzanie czasu z kimś kogo chcesz zabić ale nie zrobisz tego, bo będziesz za nim tęsknić- musnęłam jego wargi moimi.
Chciałam się od niego odsunąć ale jego ręka na mojej tali uniemożliwiła to. Przysunął mnie do siebie bardziej tym sposobem pogłębiając pocałunek. Oderwaliśmy się od siebie dopiero kiedy usłyszeliśmy za nami głos pewnej kobiety.
-Przepraszam, że wam przeszkadzam gołąbeczki ale chciałabym sie z wami przywitać.- odsunęłam się od blondyna jak poparzona.
Za kanapą stała uśmiechnięta... mama Charlie'go. Poczułam jak robie się czerwona na twarzy. Melody nic się z tego nie zrobił i gdyby nigdy nic wstał i z usmiechem przytulił się do rodzicielki.
-Mamo co ty tutaj robisz?
-Przyjechałam zamiast Victorii- oznajmiła - Ale widze, że wy sobie świetnie radzicie bez dorosłych- zaśmiała się.
Moja twarz przybrała barwę dojrzałegi pomidora.
-Mamo...- westchnął blondyn
-Nie mamuj kochanie- poklepała go po policzku- No dobra ja jestem zmęczona więc idę spać. Dobranoc kochani- pocałowała syna w policzek ,puściła mi oczko i zniknęła za drzwiami windy.
-O boże...- westchnęłam padając  na kanapę
Blondyn śmiał się w najlepsze i podniósł moją głowę,  żeby usadzić ją sobie na kolanach. Przymknęłam oczy, a chłopak bawił się moimi lokami obkręcając je sobie na palcu.
-A wracając do tych blondynek- powiedział , a ja natychmiast podniosłam się do pozycji siedzącej.
-Jak jeszcze raz wspomnisz mi o jakiś blondynka, nie ręcze za siebie- zmrużyłam gniwnie oczy na co ten oczywiście wybuch śmiechem.
-Słoneczko w moim życiu są tylko...3 blondynki, które kocham najbarziej nie licząc bambinos.- powiedział całując mnie w policzek i znów usadzając sobie na kolanach.
-Jakie?
-Mama, Brook i Ty- usmiechnął się łobuzersko i pocałował mnie krótko.
-Jesteś kochany, a ja zmęczona więc dobranoc- pocałowała go w policzek i wróciłam do pokoju.
Po szybkim prysznicu od razu wskoczyłam pod kołderke. Zasnęłam błyskawicznie.

                      ------------
                           Hej miśki :*
                  Wiem, że trochę późno                         ale mam strasznie dużo nauki i wyjechałam na weekend gdzie nie miałam neta. :*
                       Wybaczcie ♥
                          Buziaki :*
                         //Natusia

1 komentarz: